W drodze do samoakceptacji
Dla wielu kobiet niezdrowe relacje z partnerami są powodem do upatrywania winy we własnej osobie. Dlatego wyjście z toksycznych związków jest procesem trudnym i wymagającym wielkiej odwagi. Na szczęście w tej kwestii można też liczyć na wsparcie, czego najlepszym przykładem jest książka Magdaleny Walczak, „Labirynt – Alicja w Krainie Schematów”.
Współczesne media kreują obraz kobiety, która o wiele bardziej zasługuje na miano „siłaczki” niż bohaterka noweli Stefana Żeromskiego. Funkcjonująca w dzisiejszych realiach kobieta powinna zatem być wydajnym pracownikiem, perfekcyjną, nigdy nie narzekającą matką, a przede wszystkim, idealną pod absolutnie każdym względem partnerką.
Wizerunek ten jest nie tylko wyidealizowany, ale też kompletnie oderwany od realnych możliwości i dlatego jest tak bardzo szkodliwy. Mimo to wiele kobiet nie potrafi uwolnić się z jarzma schematów, które sprawiają np. że latami mogą tkwić w toksycznych lub niedających poczucia szczęścia związkach.
Natomiast osoby, które próbują wyplątać się z obezwładniającej uczuciowej sieci często rezygnują w połowie drogi lub wchodzą w kolejne relacje pogłębiające problem, zamiast przynieść szczęście i spełnienie. Dlaczego tak się dzieje? Próbę zmierzenia się z tym poważnym i dotykającym wiele kobiet zagadnieniem postanowiła podjąć Magdalena Walczak, germanistka, nauczycielka języka niemieckiego, autorka debiutanckiej książki „Labirynt – Alicja w Krainie Schematów”:
– Wszystko stało się “samo”. W trudnym momencie mojego życia, jesienią 2017 roku, gdy nie wiedziałam, co dalej, pewna przyjazna dusza powiedziała mi, że mam założyć sukienkę i z gracją zacząć przechadzać się po własnym Labiryncie, ale, że jednocześnie mam spisać ten czas w instrukcje – w pamiętnik transformacji. Zaczęłam więc! Na początku nie było Alicji, tylko postać dziewczyny, o której wiedziałam jedynie to, że jest kobietą mocy, a one nie poddają się tak łatwo (śmiech). A samo pisanie? Kocham pisać od zawsze! To jest mój żywioł, sposób wyrazu. Nie sądziłam jednak, że umiem napisać coś innego niż krótkie, poetyckie notki na pudełkach od zapałek. Okazało się, że życie właśnie po to postawiło mnie pod ścianą – żebym napisała ponad 200-stronicową książkę. – wyznała w jednym z wywiadów Magdalena Walczak.
Autorka niezwykle odważnie przyznaje, że jej debiutancki utwór w pierwotnym zamyśle miał być formą autoterapii, sposobem na zbliżenie się do stanu katharsis, symbolicznym zamknięciem pewnego etapu w życiu, po to, by z nową energią wejść na inną ścieżkę lub, jak kto woli, wkroczyć do kolejnego labiryntu. Idealnym i pięknym w swej formie uzupełnieniem tej historii są fotografie zamieszczone w książce, na których widnieje sama Autorka.
Tym samym Magdalena Walczak gra z czytelnikiem w otwarte karty, pozwalając na interpretowanie utworu jako historii inspirowanej własnymi przeżyciami. Bardzo szybko jednak procesowi twórczemu towarzyszyć zaczęła refleksja o uniwersalnym przesłaniu tej pełnej niesztampowych metafor historii, dzięki czemu po książkę „Labirynt – Alicja w Krainie Schematów” może, a nawet powinna sięgnąć każda czytelniczka, gdyż tytułowa Alicja to postać, z którą niemal każda kobieta, bez względu na wiek, status społeczny, wykształcenie, poziom satysfakcji w związku, czy w relacjach z innymi ludźmi mogłaby się utożsamić:
– Pisząc tę książkę, zrozumiałam, że ciągle wchodzimy w labirynty. Jeden się kończy, drugi zaczyna. Gubimy się w swoim życiu, bo z różnych powodów nie ufamy sobie, nie słuchamy własnych potrzeb. Ba! Nawet ich nie odkrywamy. A to z kolei wymaga odwagi. Robimy rzeczy wbrew sobie. Bo tak trzeba, bo tak zostaliśmy nauczeni, bo siebie stawiamy na ostatnim miejscu. Każdy byłby sfrustrowany. Ale, o ile dopuścimy do siebie jakikolwiek głos z wewnątrz, w końcu odzywa się bunt, a potem… przychodzą ogromne ilości gniewu. I dobrze! (śmiech). To moment, gdy zaczyna się walka o siebie. – mówi autorka książki „Labirynt – Alicja w Krainie Schematów”.
Wnikliwy czytelnik z pewnością zauważy, że Magdalena Walczak, mimo że przedstawia czytelnikom dopiero swoją pierwszą książkę, posługuje się w niej starannie dobranymi i gruntownie przemyślanymi środkami wyrazu, które tworzą spójny obraz. Tytułowa bohaterka, Alicja, pokonując krętą trasę labiryntu, nie jest samotna w swej podróży, lecz spotyka różne postaci, które są metaforami osób, uczuć i postaw o uniwersalnym, bliskim każdemu odbiorcy sercu. To za ich sprawą bohaterka, a wraz z nią czytelnicy, poznają, cząstka po cząstce, własne wnętrze, po to, by finalnie zaakceptować je, bezwarunkowo pokochać i zrozumieć motywację swego działania.
– Wyjście z Labiryntu nie jest łatwe, bo nie jest łatwo spojrzeć prawdzie w oczy, jednak Alicja decyduje się podjąć wyzwanie na najgłębszych poziomach podświadomości. Opisuje schematy, z których jest utkana, chodzi po wielkim polu minowym własnych przekonań. Ale wszystko polega właśnie na tym, że ona nie kroczy po tym polu z kosą i nie wycina swoich korzeni w pień, tylko z klasą rozbraja niedoskonałości, głaszcze je po głowie i tym samym wiele też musi wybaczyć. Daje sobie prawo czuć wszystko, co się tam wydarza, nie neguje tego i paradoksalnie rośnie w siłę – podkreśla w wywiadzie Magdalena Walczak.
Warto też podkreślić, że tytułowa bohaterka zagłębia się w labirynt własnych uczuć i emocji nie po to, by zadręczać się wyrzutami sumienia, poddawać surowej, niekończącej krytyce, rozkładać swe błędy na czynniki pierwsze, lecz po to, by zrzucić z siebie ciężar, nie słuchać krzywdzących opinii tkwiącego w nas krytyka i ruszyć w dalszą drogę. Dzięki utożsamieniu z Alicją, towarzysząc jej w podróży, czytelnik niemal niezauważalnie sam przechodzi każdy z etapów tej wyprawy.
Wszystko to sprawia, że debiutancka powieść Magdaleny Walczak to idealna forma autoterapii, która nie jest „terapią szokową”, lecz spotkaniem z inspirującą, szukającą możliwości samopoznania dziewczyną, której historia wprowadza nas w świat samoakceptacji i zrozumienia swego wnętrza.
Fot. Magdaleny Walczak
Książka dostępna na stronie papierowymotyl.pl
Joanna Bielas / I.D.MEDIA