Co kryje Twoja kosmetyczka?
Parafina, silikony, parabeny – te szkodliwe substancje, nagminne używane do produkcji kosmetyków, często kryją się pod innymi nazwami. Resibo to marka odpowiedzialna, której celem nadrzędnym jest rzetelna informacja o składach produktów. Dlatego przy tej okazji podpowiadamy, co to jest INCI i jak czytać etykiety, żeby wiedzieć, co kryje się w naszym ulubionym kremie.
Od największego do najmniejszego…
Pierwszą i najważniejszą zasadą w rozszyfrowaniu składników aktywnych jest fakt, że pozycje znajdujące się na początku listy to te, których jest w kosmetyku najwięcej. Jedną z takich substancji jest z pewnością w większości przypadków Aqua, czyli woda, bo większość preparatów na niej bazuje. Kolejnym często spotykanym komponentem jest Glyceryn, czyli gliceryna, która ma zdolności pochłaniania i wiązania wody, więc stanowi logiczne uzupełnienie. Poza tym ma dobroczynny wpływ na skórę. I tu niestety często pozytywy sie kończą, a zaczyna się lista „zapychaczy”, które pozornie podnoszą walory kosmetyku.
Jedną z takich substancji jest paraffinum liquidum, czyli olej parafinowy, substancja ropopochodna, która podobnie jak wszechobecne silikony, pozornie na chwilę poprawia wygląd skóry tworząc na niej gładką powłoczkę. To jednak na dłuższą metę substancja szkodliwa zarówno dla środowiska naturalnego, jak i naszego ciała. Zapycha pory, ogranicza swobodne oddychanie i przeznaskórkową wymianę wilgoci, co prowadzi do przesuszenia skóry oraz nasila zmiany trądzikowe problematycznych cer. Olej parafinowy jest poza tym jednym z najtańszych zapychaczy, dlatego tak chętnie nieuczciwe koncerny kosmetyczne wykorzystują go w swoich produktach.
Parafina na dłonie – zimowe ukojenie czy jednak oszustwo?
Z pewnością spotykałyście się w gabinetach kosmetycznych z parafinowym zabiegiem na dłonie. Czy to znaczy, że kosmetyczki Was oszukują i stosują najtańszą formę jako cudowny sposób na gładkie ręce? – No, nie. Bo parafina blokuje przeznaskórkową utratę wody, stanowi więc świetną okluzję, powodując, że kremy, maski wsmarowane we wcześniej wypeelingowaną skórę dłoni lepiej się wchłaniają – tłumaczy ekspert Resibo Magdalena Matyga-Kruk. – Poza tym zastosowana na gorąco otwiera pory i rozszerza naczynia krwionośne, co ułatwia wnikanie substancji czynnych. Sama w sobie nie ma jednak wartości, jest za to prawdziwym okładem.
A co z silikonami?
Na rynku kosmetycznym aż roi się od kremów z ich zawartością, zwłaszcza baz pod makijaż. Ich zastosowanie to rzekome przedłużenie trwałości makijażu, zmniejszenie nieestetycznego błyszczenia. – Paradoks polega na tym, że dzieje się dokładnie odwrotnie – podkreśla Magdalena Matyga-Kruk. – Badania wykazują, że coraz więcej kobiet ma przetłuszczającą się cerę właśnie przez nadmierne stosowanie kosmetyków z zawartością silikonów. A zasada działania jest taka sama, jak ze smarowaniem ust wazeliną. Bo i wazelina i silikon blokują parowanie wody, ale działają jednocześnie jak magnez, wyciągając tę wodę ze skóry, z czasem powodując tak silne przesuszenie, że wydaje nam się, że nie możemy się bez tych produktów obyć.
I tu koło się zamyka. Tak uzależniamy skórę od szkodliwych substancji powodując jej stopniowe pogorszenie. Bo pozytywny efekt osiągamy bezpośrednio po nałożeniu i tylko na chwilę, ale nie w bardziej przewlekłym stosowaniu.
Znienawidzone parabeny
Zostały nam jeszcze bardzo popularne ostatnio w wielu reklamach parabeny. Producenci zapewniają, że ich produkty są wolne od parabenów. Niestety, w większości przypadków to również bzdura… Ich nazwy zaczynają się od chemicznych przedrostków ethyl, methyl, propyl, butyl i są wyjątkowo niebezpiecznymi konserwantami. Powodują stany zapalne skóry na tle alergicznym, działają estrogenowo i rakotwórczo. Są szczególnie niebezpieczne dla kobiet w ciąży i okresie laktacji.
Czego szukać?
Na liście INCI szukajcie za to słów extract lub oil, z reguły bowiem odnoszą sie do wyciągów roślinnych i naturalnych olejów, które są zdecydowanie pożądanymi składnikami. Wyjątek stanowi jednak mineral oil, bo to nic innego jak paraffinum liquidum, czyli olej parafinowy, ukryty pod zamienną nazwą.
Pamiętajmy – największe znaczenie mają te substancje, które znajdują się na początku. Te z końca listy często nie przekraczają 1%, a ich kolejność może być już dowolna ze względu na faktyczny znikomy udział w produkcie.
Żmudna robota…
Sprawdzanie etykiet niektórym kojarzy się z upierdliwością, nadgorliwością. W dzisiejszych czasach jest jednak niezbędne! Nie dajcie sobie wciskać kitu, jaki serwują nam billboardy i reklamy telewizyjne i sprawdzajcie, z jakich cudownych składników złożone jest to, czym pielęgnujecie swoją skórę. Czasem warto rzucić okiem i wybrać dla siebie taką pielęgnacje, na jaką nasza cera zasługuje, prawdziwą i naturalną!