Gorący trend czy niebezpieczna moda? O powiększaniu pośladków
Gorący trend czy niebezpieczna moda? O powiększaniu pośladków. Świat celebrytów wydaje się bezlitosny dla poczucia wartości przeciętnych kobiet. Nie wystarczy już perfekcyjnie wystylizowana fryzura, ani make up by dostosować się do obowiązujących trendów. Nawet powiększone do niebotycznych rozmiarów piersi nie spełniają już oczekiwań.
Dzięki popularności takich gwiazd, jak siostry Kardashian, Nicki Minaj czy choćby cała fala gwiazdek Instagrama, z miesiąca na miesiąc coraz modniejsze staje się powiększanie pośladków. Kobiety oszalały na punkcie brazylijskiej pupy i często decydują się na zabiegi mające dodać ich pośladkom objętości. Niestety, nierzadko jest to bardzo ryzykowne…
Nie da się ukryć, że pełne, kobiece kształty są wyznacznikiem atrakcyjności. Pełny biust, szerokie biodra i obfite pośladki kojarzą się z seksapilem i zawsze zwracają uwagę. Jednak współczesna moda zrobiła z kobiecości swego rodzaju karykaturę. Figury rodem z kreskówek, gdzie nic więcej nie rzuca się w oczy oprócz nadmiernie wyeksponowanych kształtów wydają się być symbolem piękna. Ale czy tak jest naprawdę? Niedawno odwiedziła nas pacjentka, która miała wykonany zabieg implantacji pośladków.
Naprawdę ładna, młoda dziewczyna. Niestety, jej drobna fizyczność i delikatna aparycja zupełnie nie współgrały z mocno wypełnionymi pośladkami, a całość prezentowała się sztucznie i drastycznie zaburzała jej proporcje. Oczywiście, to wybór każdej z pań, jak chcą wyglądać, ale wierzę w coś takiego, jak uniwersalne poczucie estetyki i harmonię, a tutaj zabrakło tej ostatniej. Fakt, ludzie spoglądają na ulicy, ale czy na pewno ze względu na to, że taka figura jest ładna? Wątpię.
Mniejsza jednak o estetykę. Tak jak wspomniałam, tutaj każdy podejmuje świadomą decyzję i żyje z jej konsekwencjami. O wiele istotniejsze są tutaj względy zdrowotne i ryzyko powikłań, jakie niosą za sobą tak inwazyjne zabiegi. Warto także na wstępie dodać pewną oczywistość: pośladki są… od siedzenia. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie to, że właśnie ta „aktywność” jest najbardziej problematyczna jeżeli mamy w pośladkach jakiekolwiek ciała obce bądź wypełniacze.
Narażając je wciąż na podrażnienia i przemieszczenia. Nie wspominając o tym, że powoduje to niebywały dyskomfort. Po drugie, nierzadko takie zabiegi kończą się poważnymi chorobami. Weźmy na przykład najbardziej popularny na zachodzie zabieg BBL, czyli przeszczep tłuszczu. Jedna z popularniejszych metod pozwalających uzyskać efekt brazylijskiej pupy. Przeszczep musi być odpowiednio odżywiony, dlatego umieszcza się go w silnie ukrwionym miejscu.
Tłuszcz przeszczepia się tam, gdzie już najczęściej ta tkanka jest, ale tu pojawia się problem – bo może zostać aż w 90% wchłonięta przez starą tkankę. Dlatego skuteczniejsze są przeszczepy domięśniowe i tutaj pojawia się ryzyko. Owszem, tkanka jest tam gdzie chcemy i odpowiednio zbita, jednak jeśli chirurg popełni błąd może dojść do zablokowania naczyń krwionośnych i wejścia tkanki w krwiobieg.
Przeprowadzone w 2017 roku badanie wśród 692 chirurgów z całego świata badanie pokazało, że z powodu nieudanych zabiegów BBL doszło do 103 powikłań i 32 zgonów. Zdarza się nawet, że u pacjentek specjalnie lekarze hodują tłuszcz tylko po to, by móc go przeszczepić. Brzmi okropnie, prawda?
Jeżeli natomiast chodzi o wszelkiego rodzaju kwasy i w ogóle wypełniacze, to tutaj z kolei ryzykiem jest spore rozciągnięcie skóry po tym, kiedy preparat się wchłonie. Pośladki będą wówczas wyglądać znacznie gorzej niż przed zabiegiem lub będzie trzeba bardzo często ten zabieg powtarzać. Co więcej, istnieje ryzyko zakrzepicy.
Jak zatem bezpiecznie poprawić wygląd swoich pośladków nie ryzykując zdrowia? Najprostszym i najlepszym rozwiązaniem są ćwiczenia. Dobrze dobrany trening z obciążeniami, pod okiem trenera w kilka miesięcy powinien dać wymarzony efekt. Jesteś zbyt leniwa? Wątpisz, że zbudowanie masy mięśniowej będzie w stanie zlikwidować nadmiar luźnej skóry? Masz racje. Ćwiczenia siłowe poprawią kształt pupy, ale mogą zostać bezradne wobec braku jędrności czy cellulitu.
Z pomocą wówczas jak zawsze przychodzi medycyna estetyczna. Najskuteczniejszymi zabiegami, które poradzą sobie z kłopotem są: karboksyterapia, nici liftingujące PDO oraz HIFU. Karboksyterapia polega na wstrzykiwaniu dwutlenku węgla (CO2) w poszczególne partie skóry. Gaz ten stymuluje procesy regeneracyjne i naprawcze w tkance – dochodzi do eliminacji toksyn, które w dużej mierze odpowiadają za powstawanie cellulitu, a skóra po zabiegu staje się odświeżona i napięta, zanika efekt „pomarańczowej skórki” i powraca zdrowy koloryt.
Zabieg jest całkowicie bezpieczny i pozbawiony działań niepożądanych. Z kolei zabieg nićmi liftingującymi pozwala na kompleksowe ujędrnienie skóry w wybranej partii ciała. Nici budują tzw. „rusztowanie” skóry i podnoszą te partie, gdzie ewidentnie jest to konieczne. Jeśli chodzi natomiast o HIFU, to sprawdza się ono najlepiej w urządzeniu Ulverin – konturuje ciało i przywraca mu wymarzony kształt.
Drogie Panie, ślepe podążanie za modą i ryzykowanie tym samym swojego zdrowia nie jest dobrym pomysłem. Włożenie odrobiny pracy w swój wygląd i zaufanie medycynie estetycznej może spełnić wasze marzenia. Wybór należy do Was.
lek. med. Urszula Brumer
Informacje o ekspertce:
Urszula Brumer jest lekarką medycyny estetycznej, właścicielką kliniki, która kocha swój zawód. Po drugie kobietą, która doskonale rozumie inne kobiety oraz ich potrzeby. Jest autorką wielu artykułów prasowych dot. medycyny estetycznej. Jej klinika specjalizuje się w zakresie zabiegów preparatami autologicznymi. To pierwsza w Polsce klinika stosująca własne komórki regenerujące i macierzyste pacjenta w odmładzaniu.