Pełniejsze piersi… dzięki tłuszczowi z brzucha. Tak celebrytki powiększają dziś biusty. Ja to działa?
Zamiast silikonowych implantów, własny tłuszcz pobrany np. z ud, brzucha, a następnie wstrzyknięty w piersi – tak coraz częściej powiększa się biust. Moda na tzw. lipotransfer przywędrowała do Polski ze Stanów Zjednoczonych. Za oceanem to dziś jeden z najpopularniejszych zabiegów. Powód? Efekt idealnie naśladuje naturę.
Lipotransfer, czyli co?
Kobiety na całym świecie oszalały na punkcie pełnych piersi w rozmiarze C lub D. W zapomnienie odchodzą okrągłe i sztucznie wyglądające biusty. Dziś marzeniem kobiet są naturalne piersi, takie jak u Salmy Hayek, Hale Berry czy Adriany Limy – to obecnie najczęściej kopiowane biusty na świecie.
Nic więc dziwnego, że kobiety poszukują rozwiązań, które są w stanie zapewnić im ten efekt. Jednym z nich jest lipotransfer. Zabieg polega na odessaniu tłuszczu np. z ud lub brzucha i jego ponownym wszczepieniu w piersi. Jak donoszą amerykańskie media w ten sposób piersi powiększyła i ujędrniła m.in. Jennifer Aniston.
Także w Polsce kobiety coraz chętniej sięgają po nowe rozwiązanie. Wszystko przez efekt. – Lipotransfer nie daje wrażenia sztuczności. Piersi są pełniejsze, uniesione, większe, ale jednocześnie zachowują swój naturalny kształt i jędrność, jakby same „urosły” – mówi dr Konrad Januszek z Centrum Liposukcji LIPOLINE w Katowicach.
„Własny tłuszcz”
Jak wygląda zabieg? – Etap pierwszy to liposukcja. Przy pomocy specjalnych kaniul pobierany jest z organizmu tłuszcz.Odsysa się go np. z ud, brzucha lub okolicy lędźwiowej – najczęściej z miejsc, w których szczególnie intensywnie się on gromadzi. Następnie pobrana tkanka jest odpowiednio przygotowywana. Tłuszcz zostaje oczyszczony i poddany selekcji. Do lipotransferu wybiera się tylko nieuszkodzone komórki tłuszczowe wzbogacone o komórki macierzyste. Ma to zapewnić lepszy efekt estetyczny i zdrowotny – mówi dr Januszek
– W ostatnim etapie przy pomocy niezwykle cienkich kaniuli, mający od 1,2 do 1,8 mm, tłuszcz podawany jest do piersi. Wprowadza się go pomiędzy skórę a gruczoł, do mięśnia piersiowego, a także wokół piersi. Cała procedura jest w ciągu jednego dnia w znieczuleniu ogólnym – tłumaczy ekspert Lipoline.
Nie tylko większe piersi
Jednorazowy lipotransfer jest w stanie powiększyć objętość biustu o jedną miseczkę. Jeśli chcemy mieć natomiast znacznie większe piersi konieczne będzie wykonanie zabiegu kilkakrotnie. Powód? Podanie zbyt dużej ilości „własnego tłuszczu” może spowodować m.in. jego nierównomierne ułożenie.
Ale zabieg nie tylko zwiększa objętość biustu, także ujędrnia go, pozwala również na lipomodeling, czyli nadanie nowego kształtu piersiom. Stosuje się go także jako terapię anti-agingową dla piersi. Specyfika podanego „własnego tłuszczu” sprawia, że odbudowie ulegają naturalne włókna kolagenowe, w efekcie czego skóra biustu staje się bardziej napięta i lepiej odżywiona.
Plusem jest także idąca w parze z zabiegiem liposukcja. Dzięki pobieranemu tłuszczowi możemy zgubić oponkę wokół brzucha lub dodatkowe kilogramy na udach. Dodatkowo, zastosowanie lasera pozwala na efektywne obkurczenie skóry nad miejscami, z których był on pobierany. – To dziś najbezpieczniejsza metoda powiększania piersi, niezwykle naturalna, będąca alternatywą dla tradycyjnych implantów, dająca jednak znacznie szerszy efekt. Tutaj już nie tylko powiększamy piersi, ale modelujemy sylwetkę, ich kształt i objętość – mówi specjalista.